13 grudnia 2017

Kilka słów o wspólnocie DOM- u- artykuł publikowany w Gościu Niedzielnym

Ania, Ela, s. Jana, Hanka – lubią pogadać, lubią pomilczeć
 
Przepis na wspólnotę? Zanim się zaprzyjaźniliśmy, długo razem milczeliśmy – mówią. Przyprowadziło ich do Małuszyna pragnienie spotkania – z sobą, z Bogiem, z ludźmi. I wielki głód ciszy.

W niedużej miejscowości w pobliżu Trzebnicy siostry boromeuszki mają swój dom od niemal stu lat. Kiedyś prowadziły tu gospodarstwo; dziś, dokładnie od 2013 r., otwierają drzwi ludziom szukającym miejsca na modlitwę. – Rekolekcje w Małuszynie wyrosły z innych, powołaniowych, które wcześniej odbywały się w Trzebnicy – wspomina s. Jana Gabriel, przełożona małuszyńskiego domu, organizatorka rekolekcji. – Moja przyjaciółka stwierdziła kiedyś: „Jana, zajmij się też nami, którzy już nie rozeznajemy swojego powołania, ale chcemy dalej poszukiwać Boga, być z Nim”. Zgodziłam się. Wiedziałam też, że jeśli mamy dać Panu Bogu szansę, by przemówił do nas w ciągu kilkudziesięciu godzin wyrwanych z naszego zabieganego życia, trzeba stworzyć warunki zewnętrzne. Stąd akcent na ciszę.

Wokół studni
Hanka Kołodziej do Małuszyna trafiła z koleżanką. – Myślałyśmy od pewnego czasu o jakichś rekolekcjach. „Fajnie by było, gdyby się na nich nie gadało” – stwierdziłyśmy. Znalazłam informację o spotkaniach w Małuszynie. Zadzwoniłyśmy, przyjechałyśmy. Zaczęło się… burzliwie – dodaje z uśmiechem, wspominając pertraktacje dotyczące wyboru pokoju. Wkrótce przestało to mieć znaczenie. – Uczestniczyłam przedtem w rekolekcjach oazowych, studiowałam teologię. Ale tu przeżyłam coś, czego nie doświadczyłam nigdzie indziej – mówi. – Zostałam zaskoczona tym, jak można rozmawiać z Bogiem. To dopiero jest rozmowa! Uczę się jej wciąż, zwłaszcza poprzez proponowane tu medytacje. A cisza to ułatwia. Gdy rozmawiam z człowiekiem, patrzę mu w oczy, widzę jego reakcje. Z Bogiem rozmawia się inaczej. Trzeba wysiłku, by wejść w dialog, by nastawić swoje wnętrze na kontakt z Nim.
Hanka, jako matematyczka, mówi, że doświadczyła, jak dwa „rozdzielne zbiory”, Bóg i nasze życie, zaczynają się spotykać. – W Małuszynie chyba po raz pierwszy w życiu adorowałam Najświętszy Sakrament przez dwie godziny. Czas jakby przestał istnieć. W domu, nawet gdy się pójdzie do kościoła na adorację, zaraz przychodzi człowiekowi do głowy, że ziemniaki trzeba kupić, psa wyprowadzić. W Małuszynie jest inaczej. Telefon wyłączony, dom daleko. Jest się dla Boga, a w Nim dla ludzi.
„Pustynię upiększa to, że gdzieś w sobie kryje studnię” – słowa Małego Księcia znalazła kiedyś siostra Jana wplecione w urodzinową dekorację, jaką przygotowali jej rekolektanci. Wiedzą, że małuszyńska „pustynia” nie jest celem samym w sobie.
– Przez ciszę docieramy jakby do ukrytego źródła. Ona stwarza sprzyjające środowisko, ale dla mnie ważniejsze od niej jest milczenie – to, co zależy od człowieka, od naszej woli. Ono prowadzi do spotkania – z sobą, z Bogiem, ale też z drugim człowiekiem. W pewnej chwili już się tej ciszy nie czuje – mówi Ela Jurkiewicz. Wcześniej przeżywała rekolekcje w milczeniu, ale wiązało się to z długimi wyprawami. Podobne doświadczenie miała Anna Zielińska, która najpierw znalazła swoją „pustelnię” dość daleko od domu. W 2011 r. obie trafiły do Trzebnicy, potem do Małuszyna. – Okazało się, że cisza jest tak blisko – mówią.

Najpierw się wyśpij
Tak, ten wymiar rekolekcji też jest bardzo ważny – powtarzają dziewczyny. – Człowiek czuje, jak bardzo jest zmęczony, dopiero gdy zaczyna odpoczywać – zauważa s. Jana. – Bywają osoby, które wchodzą w ciszę z tęsknotą, miłością, niemal otulając się nią jak ciepłym kocem w zimowy dzień. A są i takie, którym trudno wejść w milczenie. Nawet jeśli coś człowiekiem miota w środku i jest on w stanie zakosztować jedynie skrawka ciszy, to i ta drobina bywa bezcenna. Pozwala usłyszeć samego siebie, spróbować wypowiedzieć się – bo istnieje możliwość rozmowy indywidualnej.
Do Małuszyna przyjeżdża się zwykle w piątek po południu. – Około 17.00 jest wstępne spotkanie – przedstawiamy się, każdy mówi o sobie tyle, ile chce – wyjaśnia Ania. – Potem są kolacja i Msza św., po której zaczyna się milczenie. Wieczorem odbywa się wprowadzenie do pierwszej medytacji, na podstawie podanego fragmentu słowa Bożego. Każdy odprawia ją sam następnego dnia. – Często długo po przyjeździe kołaczą się nam w głowie różne sprawy, problemy z pracy. Mija trochę czasu, zanim zatrzyma się w nas jakiś wewnętrzny pociąg. Bywa, że „wyhamuje” dopiero w sobotę wieczorem – mówi Ela. – Ale nawet jeśli większość rekolekcyjnych dni wypełnia takie wyhamowywanie, to i tak warto. W sobotnim programie są Msza św. i adoracja, okazja do spowiedzi, dwie konferencje – głoszone przez zaproszonego kapłana, wprowadzenie do kolejnej medytacji, dużo czasu na indywidualną modlitwę. – W niedzielę plan rekolekcyjny trwa do obiadu. Już przed nim kończy się milczenie – jest czas dzielenia się. Po posiłku można jeszcze zostać, porozmawiać. Warto do końca trwać przed Bogiem. Nieraz się przekonałam, że na sam koniec czasem On coś dla człowieka chowa – dodaje Ania.
Grupa uczestników rekolekcji liczy kilkanaście, najwyżej nieco ponad 20 osób, różnej płci, w różnym wieku. Bywają ludzie z Warszawy, Gliwic, a nawet znad morza. Program jest „luźny” – by była przestrzeń dla osobistego bycia z Bogiem, dla odpoczynku. Hanka podkreśla, że spotkanie z Nim odbywa się też poprzez kontakt z przyrodą. Gdy człowiek milczy, ona… gdacze, miauczy (są tu koty i kury), śpiewa po swojemu. Można wyjść w pole, a nocą oglądać gwiazdy na niebie wolnym od miejskich świateł. W niedzielę wyjeżdża się do domu, będąc wyciszonym i poukładanym albo… wręcz przeciwnie. – Czasem przychodzi uczucie „rozwalenia” – dodaje s. Jana – gdy pęka w człowieku coś, co okazało się iluzją, fałszem, czego nastawiało się na piasku. I trzeba podjąć trud spotkania z tymi ruinami.

Razem lepiej się milczy
– Zanim się zaprzyjaźniliśmy, długo razem milczeliśmy. Spotykaliśmy się kilka razy w roku, więcej milcząc niż rozmawiając. I tak zrodziła się głębia prawdziwych więzi. Tworzyły się w ciszy, w geście, w modlitwie za siebie nawzajem – wspomina Ela. – O wiele łatwiej milczy się we wspólnocie – mówią niemal chórem. Ona nadaje pewien rytm, podtrzymuje w razie kryzysu. – Kiedy przejmowałam przełożeństwo, ważne było dla mnie, by to był dom – dla sióstr i dla tych, którzy będą się tu pojawiać – podkreśla s. Jana. – I on naprawdę powstał. Co więcej, jako owoc rekolekcji w ciszy narodziła się wspólnota osób, które dalej chcą się formować, wspólnota DOM-u. – W jej ramach spotykamy się raz w miesiącu, w sobotę. Zaczynamy Mszą św., adoracją lub filmem. Słuchamy konferencji (obecnie rozważamy kolejne sakramenty), jest czas dzielenia się w grupach. Odkryliśmy, że razem ciekawiej jest iść do Boga – twierdzi Ela.
– Do wspólnoty DOM-u należy około 20 osób, w wieku od 2 do 88 lat – mówi s. Jana. – Zawiązała się w sierpniu br. Jest otwarta dla każdego – należą do niej także osoby ze związków niesakramentalnych. Chcemy szukać Boga tam, gdzie aktualnie jesteśmy, razem Go słuchać i iść dalej. Nie wchodzimy na poziom „górnego C”. Ważne, by uznać: Taki/taka teraz jestem, taki/taka przed Tobą, Boże, stoję. Zaczynam od tego poziomu, na którym się znajduję, a nie na którym chciałabym być…
Siostra wyjaśnia, że do Małuszyna przyjeżdżają zarówno osoby świeckie, jak i konsekrowane – także na rekolekcje indywidualne, bez grupy. Istnieje możliwość rozmowy, towarzyszenia. Tematy spotkań grupowych wynikają z potrzeb uczestników.
– Na początku grudnia będziemy przeżywać dni z Matką Bożą pod hasłem „Na koniec moje Niepokalane Serce zwycięży”, 2–4 lutego – rekolekcje dla „poranionych i pogubionych”. W planach jest spotkanie dłuższe, 5-dniowe rekolekcje w dynamice lectio divina. Wspólnie chcemy przeżyć też noc sylwestrową – z zabawą, godzinną adoracją w ciszy i Mszą św. o północy. Można by wiele opowiadać – o klimatycznej małuszyńskiej stodole, oryginalnym dzwonie czy pięknej ikonie św. Jadwigi autorstwa Ewy Jackiewicz. Hanka, gdy pozostała z siostrami na Wielkanoc, usłyszała: „Jesteś nasza”. Małuszyn wciąga – w ciszę i wspólnotę.
red. Agata Combik

15 września 2017

Sala gotowa!

Kochani!
Najpierw kilka słów- tych czysto technicznych- możemy się już spotykać w pięknej sali na dole, którą udało się wyremontować przy pomocy wielu ludzi- m. in. Pana Burmistrza Marka Długozimy.




  • Heniowi i Mirkowi, którzy sprostali mobingowi czasu- wielkie Bóg zapłać 

  • Panu Mariuszowi i ekipie, iż działa pralka do naczyń również

  •  Nie dało by rady bez naszych mieszkańców wioski. Każde szorowanie, noszenie ciężkich grzmotów-  niech będzie błogosławione!

  •  Dziękuję Eli za piękne firany, Oli i Karinie za piękne zasłony. 

  •  Moim siostrom, które już nawet słowem nie dorzucały i naprawdę ciężko pracowały- niech dobry Bóg wynagrodzi.
  • Bez Was wszystkich nie było by żadnej opcji, a z Wami :-) ... aż miło pracować. A oto efekty:



10 sierpnia 2017

Zawiązanie wspólnoty- już za nami!

Zawiązanie Wspólnoty – już za nami!

Po wielu tygodniach przygotowań i modlitwy Wspólnota Domu została oficjalnie zawiązana!
Na spotkaniu gościliśmy s. Danielę, która przybyła do nas z ramienia Wspólnoty Sióstr Boromeuszek, przekazała nam ona także list od Matki Generalnej, w którym otrzymaliśmy błogosławieństwo i zapewnienie o modlitewnym wsparciu na dalszych etapach naszej formacji.



Pierwszym punktem było lectio divina i adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas modlitwy rozważaliśmy fragment z Ewangelii Św. Mateusza dotyczący śmierci św. Jana Chrzciciela.
S. Jana wprowadziła nas w tematykę zawiłości ludzkich relacji i zaprosiła do przyjrzenia temu co w naszych relacjach międzyludzkich wymaga jeszcze uporządkowania.
Podczas pracy w małych grupach dzieliliśmy się tym, co Słowo Boże w nas poruszyło. Okazało się, że bohaterowie tej Ewangelii stali się dla nas odzwierciedleniem postaw, które są bardzo mocno osadzone także w naszym życiu codziennym. Prosiliśmy więc dla siebie o odwagę stanięcia w prawdzie, która pozwala nam zbliżać się do Jezusa.

W homilii ks. Hubert zwrócił uwagę na to, abyśmy podążali droga pierwszych chrześcijan, których miłość zachwycała wszystkich w około - „Patrzcie jak oni się miłują” /Tertulian/, a także, aby w naszych relacjach dążyć do prostoty i miłości pomimo różnic jakie między nami występują.



Ostatnim punktem naszego sobotniego spotkania była integracja przy ognisku. Wspólne bycie razem, kolejny raz okazało się czasem niezwykłym, podczas którego nie brakło ważnych rozmów, dzielenia się sobą i oczywiście..uśmiechu..;)








Dziękujemy wszystkim, którzy tak życzliwie przyczyniają się do tworzenia tego dzieła i cały czas prosimy o modlitwę!

30 lipca 2017

Kilka słów z kazania ks. Huberta... wspomnienie św. Benedykta

 Benedykt wiedział, że aby dobrze oddziaływać na drugiego- konieczna jest wspólnota. Człowiek potrzebuje człowieka. Współczesny człowiek myśli:
- spełnię się sam
- dam sobie radę
- zbawię się sam...
SZCZYT ale ... pychy
Cenić powołanie do życia we wspólnocie. Dążenie do bycia razem. Przeciwstawianie się indywidualizmowi= szatanowi. Złemu zależy, aby człowiek był sam. Zły chce oderwać człowieka od człowieka, bo... wtedy jest słaby- łatwy łup do zdobycia. Szatan boi się wspólnoty. Siłą chrześcijaństwa jest wspólnota. Bóg obok nas postawił drugiego. Nikt nie mógłby kochać, gdyby był sam.
Wspólnota jest mi potrzebna nie po to, abym nie był sam, ale po to- abym żył. Życie przestaje płynąć, gdy się człowiek odłączy od drugiego. Wspólnota kształtuje mnie jako człowieka. To jacy jesteśmy i kim jesteśmy zależy od miejsca, w którym wrastaliśmy.
Wspólnota to szkoła serca, szkoła sumienia, miłości; szkoła też tej miłości trudnej.
W chrześcijaństwie nie ma miejsca na mechanizm odrzucenia. To, że różni jetseśmy to piękny zamysł Boga- wzajemne ubogacanie się, bogactwo różnic i myśli.
Tam gdzie się myśli tak samo... powstaje sekta.  Dziękujmy Bogu za chęć bycia razem, za dar tworzenia.
Tworzenie wspólnoty- pytanie- Czego Ty Panie chcesz? My oddajemy piękno nasze, a Ty twórz mozaikę. Niech ta wspólnota żyje na Twoją chwałę. Amen

Kazanie ks. Bogdana na pierwszym spotkaniu wspólnoty



PANIE, JEŚLI CHCESZ...

Mając na uwadze wydarzenie – po części historyczne - zawiązania wspólnoty osób związanych duchowo z domem sióstr Boromeuszek w Małuszynie, chciałbym się podzielić dwoma myślami…

1. Pierwsza myśl związana jest z dzisiejszą Ewangelią. „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” - to usłyszana przez nas prośba trędowatego skierowana do Jezusa.

● Trędowaty jest odważny, pokonuje barierę izolacji. Zbliża się do Jezusa, czyli ufa Mu. Pada na kolana, co oznacza głęboką pokorę. „Jeśli chcesz” – te słowa świadczą o szacunku dla Bożej woli. Trędowaty nie rozkazuje Panu, ale wyznaje: „możesz mnie oczyścić”.
To słowa pełne wiary w moc uzdrowienia, którą dostrzegł w Jezusie. Mamy więc piękne połączenie postaw: pokory, zaufania i wiary w to, że Bóg może wszystko.

● Błaganie trędowatego ukazuje, że kiedy stajemy przed Jezusem, nie trzeba mówić długo. Wystarcza kilka słów, pod warunkiem, że towarzyszy im pełna ufność w Jego wszechmoc i dobroć. Powierzyć się woli Boga znaczy w istocie zdać się na Jego nieskończone miłosierdzie.

2. Po uzdrowieniu trędowatego Jezus nakazuje mu, by nic nikomu nie mówił, ale „idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę za swe oczyszczenie, jak przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich” (w. 4). Ten nakaz Jezusa ukazuje co najmniej trzy rzeczy.

● Po pierwsze, łaska, która w nas działa nie szuka sensacji. Zazwyczaj działa po cichu i bez rozgłosu. Aby uzdrowić nasze rany i poprowadzić nas drogą świętości działa ona cierpliwie kształtując nasze serca na podobieństwo serca Pana, abyśmy coraz bardziej przyjmowali Jego myśli i uczucia.
● Po drugie, dokonując oficjalnej weryfikacji dokonanego uzdrowienia przez kapłanów i składając ofiarę przebłagalną, trędowaty jest ponownie przyjęty do wspólnoty wierzących i do życia społecznego. Jego reintegracja dopełnia uzdrowienie. Tak jak sam błagał, jest teraz całkowicie oczyszczony!
● Wreszcie, pokazując się kapłanom, trędowaty składa wobec nich świadectwo o Jezusie i Jego mesjańskiej władzy. Siła współczucia z którym Jezus uzdrowił trędowatego sprawiła, że wiara tego człowieka otworzyła się na misję.

3. S. Jana w rozesłanym @ napisała: „tworzy się wspólnota osób przy naszym domu zakonnym w Małuszynie. Jaki jest pierwszy cel? -  myślę, że właśnie ten - bycie w domu - w Jego domu, gdzie On mieszka pod jednym dachem, gdzie zawsze jest, aby czuwać nad nami; słuchać; po prostu- JEST”.

● Parafrazując słowa prośby trędowatego możemy dziś prosić Jezusa: …jeśli chcesz, bądź z nami, poprowadź nas… tych, którzy zechcą do tej wspólnoty dołączyć….

4. I druga myśl zaczerpnięta z nauczania Kościoła, konkretnie Soboru Watykańskiego II. W jednym z podstawowych dokumentów – Konstytucji dogmatycznej o Kościele, czytamy takie wymowne słowa nt. wspólnoty: „Spodobało się Bogu powołać ludzi do uczestnictwa w swym życiu nie pojedynczo tylko, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej więzi, lecz do utworzenia z nich Ludu, w którym rozproszone Jego dzieci zgromadziłyby się w jedno” (Lumen Gentium 2)

● Z jednej strony każdy człowiek sam za siebie odpowiada, ale idzie do Boga we wspólnocie.
A więc czy chcemy, czy nie – jesteśmy skazani na wspólnotę i musimy się z tym pogodzić

Gdy myślimy „wspólnota” często chodzi nam o wspólnotę między ludźmi. Jednak ponieważ jesteśmy w Kościele trzeba sobie jasno powiedzieć, że żadna wspólnota w Kościele nie ma absolutnie żadnego sensu bez odniesienia do Boga.

Spodobało się Bogu powołać ludzi do uczestnictwa w swym życiu nie pojedynczo… ale we wspólnocie.

Czytając te słowa poznaję Boga, który pragnie jedności, któremu jest miłe, bliskie i któremu podoba się, abyśmy tworzyli jedność.
Aby coś tworzyć, trzeba budować.
Aby budować, trzeba być razem.
Trudno budować w pojedynkę, trudno coś stworzyć samemu. Każdy członek wspólnoty jest inny. Wspólnota bardzo dobrze konfrontuje i stawia moje życie w prawdzie.
To jeden z wielu plusów życia we wspólnocie.


29 lipca 2017

Mail przed pierwszym spotkaniem- trochę historii

Wspólnota, dom w Małuszynie

Kochani!
Czas pędzi w lawinowym tempie. Wiele myśli, wiele osób, wielość i mnogość wszystkiego.
Na jednych z ostatnich rekolekcji mówiłam, że tworzy się wspólnota osób przy naszym domu zakonnym w Małuszynie.

Jaki jest pierwszy cel? -  myślę, że właśnie ten- bycie w domu- w Jego domu, gdzie On mieszka pod jednym dachem, gdzie zawsze jest, aby czuwać nad nami; słuchać; po prostu- JEST

To co za tym idzie- celem jest On Sam- wspólnota ma być miejscem na wyhamowanie,
na zatrzymanie, na obecność przy Nim i przy tych, którzy kroczą drogą do Niego. Bycie, aby słuchać, co On ma do powiedzenia Sam na sam; ale też w drugim człowieku.

Chciałabym, aby była to grupa osób, która wzajemnie siebie wspiera, w której można wzajemnie na siebie liczyć. Wspólnota, która też się formuje przez Słowo rozważane, słuchane; przez czas wzajemnych spotkań. Chcę też się z Wami podzielić, iż rolę duchowego przewodnika tej grupy objął Ks. Hubert Kaliszewski SDS.

Też  może w późniejszym czasie będzie to tzw. sztab domu- m.in. pomoc przy rekolekcjach, sprawy organizacyjne. Ale na to wszystko czas… Najpierw fundament.

Myślę, że na ten moment jest ciągle więcej pytań niż odpowiedzi. Trochę patrzę i odczytuję to jak pączek na drzewie, któremu się przyglądam- i wcale nie wiem, jaki będzie owoc. Zdaję sobie sprawę, iż to nie tylko ja go widzę, i nie tylko ja go odczytuję.

Chcę Was zaprosić do wspólnoty Domu, do współtworzenia. Chcę, aby było w niej miejsce dla każdego- i dla tego, który bardzo wierzy i dla tego, który raczkuje w wierze; i dla tego, który żyje w związku sakramentalnym i niesakramentalnym etc.

Pragnę Wam przytoczyć kawałek maila, który był dla mnie bardzo ważny w kształtowaniu się myśli odnośnie powstania wspólnoty (oczywiście przytaczam to za zgodą autora):
„Po kolejnym spotkaniu z Wami dojrzewa we mnie taka refleksja o głębokiej potrzebie ludzkich relacji w drodze do Jezusa. Wiesz, widzę dobrze, jak w pewnym momencie swojego życia bardzo samolubnie zamknęłam swoją wiarę tylko dla siebie – jak jakiś skarb, który trzeba schować, żeby nikt go nie zobaczył i nie zabrał. Nie chce tego oceniać, po prostu widzę, jakie to było inne, czuję, że też jakby niepełne, zafałszowane. Bycie z Wami w takiej wspólnocie wcale mi nie zabiera osobistej relacji z Jezusem, ba – czyni ją bardziej ludzką, powiedziałabym, że paradoksalnie nawet bardziej intymną niż dotychczas. Całe życie broniłam się rękami i nogami, przed ludźmi w mojej wierze. Brutalnie odcinałam każdego, kto chciałby się zbliżyć – a potem nikt się już nie zbliżał... Wiara w pojedynkę karłowacieje, staje się takim smakołykiem, który jednak w pewnym momencie przestaje smakować, bo nie ma się go z kim dzielić.”



20 maja 2017

Odpust Św. Izydora i poświęcenie placu zabaw :-)

14 maja świętowaliśmy z całą wioską ( i nie tylko 😏 ) odpust ku czci św. Izydora. Przed Mszą Św. odbyło się oddanie do użytku oraz poświęcenie placu zabaw,
który powstał dzięki Budżetowi Obywatelskiemu.
W jego powstanie włożyło wkład wiele osób i tych imiennie wymienionych (m. in. Burmistrz Gminy, przedsiębiorcy lokalni) i tych bezimiennych.
Niech uśmiech bawiącego się juniora i seniora będzie potwierdzeniem wypowiadanego często w tych dniach- dziękuję.

Ku naszej radości gościliśmy na naszej małuszyńskiej ziemi przedstawicieli władz lokalnych na czele
z wymienionym już P. Burmistrzem, Matką Generalną- s. M. Claret Król oraz wielu naszych przyjaciół i dobrodziejów. Wśród nich byli także Ci, którzy pomagali  zbierać głosy pod projektem
"Junior i Senior".

Na placu zabaw przewodniczył ceremonii Paweł Krawiec.



Dzieciaki zaprezentowały przedstawienie o kredkach.
Pan Burmistrz otworzył czarodziejskie pudełko,
w którym znajdowały się sportowe akcesoria,
 którymi obdarzył najmłodszych.





Poświęcenia placu zabaw dokonał
Ks. Prof. Bogdan Giemza SDS.
Jak widać chciał i sam przetestować zamontowane urządzenia...















 Następnie przeszliśmy do kaplicy p.w. św. Izydora,
aby świętować i prosić Boga o potrzebne nam dary i łaski za wstawiennictwem tegoż Świętego. Mszy Św. przewodniczył wymieniony już wyżej Ks. Bogdan,
obok którego stanął ks. Hubert Kaliszewski SDS- przyjaciel domu.






W tym miejscu chcę BARDZO gorąco podziękować tym, którzy zaangażowali się w pomoc w sprzątaniu
kaplicy po remoncie, w strojeniu kwiatków i nie tylko....
Bez Was odpust w Kaplicy byłby... po prostu niemożliwy!
Niech Pan Bóg wynagrodzi.

 
Oprawę muzyczną przygotowała lokalna scholka. Dziękuję za trud, za poświęcony czas, za bolące palce od strun i buzię od ustnika, za trochę nadwyrężone gardła :-)! Po raz kolejny kawał dobrej roboty!

Nie zabrakło przetestowanych już w Triduum ministrantów- dziękuję!


24 stycznia 2017

Św. Franciszek Salezy

Św. Franciszek Salezy
hmmm... Cicha i mocno zapomniana postać.
Żyje na przełomie XVI/ XVII wieku. Najstarszy z dwunastu dzieci swoich rodziców. Ojcu zależało na dobrym wykształceniu syna. Kończy uczelnię z tytułem doktora praw. Włada językami- łacina, włoski, grecki, francuski.
Można powiedzieć, że na tamte czasy dokonuje "kopernikańskiego" odkrycia- BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. Strach przed byciem osądzonym podprowadza go pod wielkość Boga- Miłość.
Dlaczego dzisiaj o Św. Franciszku? Jeden z naszych patronów Zgromadzenia- na napisanej przez niego regule bazuje i nasze Zgromadzenie. Trzeba mu przyznać iż pomimo upływu tylu lat- jego mądrość jest ponadczasowa i ... taka prosta, zrozumiała.
Znalezione obrazy dla zapytania św. franciszek salezy'
A to kilka cytatów tego Doktora Kościoła:
  • Nie troszcz się o dzień jutrzejszy, myśl raczej by dzień dzisiejszy dobrze przeżyć.
  • Aby zostać świętym, wystarczy mało teorii, ale potrzeba duża praktyki.
  • Jedyną miarą miłości jest miłość bez miary.
  • Życie to czas, w którym szukamy Boga; śmierć to czas w którym Go odnajdujemy; wieczność to czas w którym Go posiadamy.
  •  Duszy bliźniego nie wolno dotykać sądem naszym, bo tylko Bóg ma prawo ją sądzić. 
  • Stawiajcie się zawsze na miejscu waszego bliźniego, a waszego bliźniego stawiajcie na waszym, w ten sposób dobrze osądzicie.
  •  Zawód krytykowania innych jest bardzo łatwy; ale bardzo trudne jest poprawianie samego siebie.
  •  Rozsądne milczenie zawsze jest lepsze niż nierozsądne mówienie prawdy.
  •  Niech świat krzyczy, ile chce, niech krytykuje, szemrze przeciwko dobru; słuchajcie wszystkiego i cierpcie w spokoju, ale postępujcie dalej z wiarą i stanowczością.
  •  W prowadzeniu dusz potrzeba: filiżanki nauki, baryłki ostrożności i oceanu cierpliwości.
  •  Mówić trzeba mało i słodko, mało i dobrze, mało i prosto, mało i szczerze, mało i z miłością.
  •  Spieszcie się powoli! Będziecie wykonywać wszystko zawsze szybko i na czas, jeśli będziecie to wykonywać dobrze.

13 stycznia 2017



Kim jesteśmy i co robimy? Jesteśmy siostrami boromeuszkami  (www.boromeuszki.pl), które aktualnie Pan Bóg zgromadził pod jednym dachem- aby wspólnie kroczyć ku Niemu i odkrywać Jego plany względem nas. Aktualnie jest nas siedem sióstr.


Naszym pragnieniem było i jest, aby dom zakonny w Małuszynie był OAZĄ dla nas samych, a także dla KAŻDEGO, Który zawita w naszych progach.W związku z tym przyjmujemy osoby świeckie, konsekrowane, a przede wszystkim poszukujące Pana Boga w zawirowanym i goniącym świecie. Dajemy możliwość pobycia przy nas, przy Nim i przy samym sobie.

Plan Triduum

 Jeżeli macie możliwość i chęć  - zapraszamy Was do udziału w Triduum! Jeżeli ktoś może obstawić czytania, psalm- wszystko mile widziane. Pr...